🦪 Pieniądze W Małżeństwie Psychologia

Budżet w rodzinie jest złożonym tematem. Ktoś unika omawiania, niektórzy nie, ale w każdym razie prędzej czy później pojawia się w jego ostrym przejawie. Jak zbudować relację finansową, aby nie dotknęła sfery emocjonalnej? Jak nie pozwolić, by pieniądze zrujnowały twój związek? 1. Jak przydzielić budżet rodzinny? Twoje dzieła należą tylko do Ciebie, nawet wtedy, gdy jesteś w małżeństwie; przedmioty majątkowe nabyte w zamian za składniki majątku osobistego. Sprzedajesz auto, kupione przed ślubem, a za pieniądze ze sprzedaży chcesz sprawić sobie nowy wóz? Samochód będzie należał tylko do Ciebie, mimo że został kupiony w małżeństwie. Powód jest prosty - pieniądze wpływają na nasze emocje i czasem generują sporo stresu. Czasem jest jednak odwrotnie, to nasze emocje i myśli wpływają na finanse, a w efekcie… po pewnym czasie pieniądze mogą stać się źródłem stresu. W tym odcinku zastanowimy się, jak nie dopuścić do takiego błędnego koła. Kryzys w małżeństwie i wiele przykrych słów – odpowiada Mgr Anna Mochnaczewska Problemy w 5-letnim małżeństwie – odpowiada Mgr Zuzanna Starczewska Kryzys w małżeństwie a terapia – odpowiada Mgr Renata Respondek 2.3.1.6. Poczucie stresu a zachowania komunikacyjne w związkach narzeczeńskich 2.3.1.7. Poziom satysfakcji seksualnej a jakość komunikacji w związkach przedmałżeńskich 2.3.1.8. Style przywiązaniowe partnerów a jakość komunikacji w małżeństwie 2.3.2. Więzi w rodzinie generacyjnej a jakość komunikacji w związkach małżeńskich Przypadek, gdy jedna osoba zabiera w celu przywłaszczenia pieniądze drugiej osobie, jest zasadniczo czynem zabronionym pod groźbą karalny. Zgodnie z ostatnią ustawą nowelizującą Kodeks wykroczeń, jeżeli wartość przekracza kwotę 500 zł mówić należałoby o przestępstwie. Kiedy w małżeństwie minie okres cudownego "miesiąca miodowego", nagle musimy zmierzyć się z rzeczywistością, a ta już nie jest taka kolorowa. Jednak jeśli przejdziemy przez kilka takich kłótni, to możemy być pewne, że nasze małżeństwo jest naprawdę trwalsze i mocniejsze. Pieniądze ze sprzedaży samochodu w małżeństwie. Wyjaśniliśmy, jak sprzedać samochód w małżeństwie. Ważne, aby środkami współmałżonkowie podzielili się po równo. Niestety, przepisy na tej płaszczyźnie nie są korzystne dla tych, którzy nie otrzymali środków ze sprzedaży samochodu. Jak wskazują statystyki 94% osób pozostających związku małżeńskim twierdzi, że wie, ile zarabia ich mąż lub żona (dane CBOS z kwietnia 2018 roku). Z praktyki prowadzenia spraw rozwodowych można jednak stwierdzić, że brak wiedzy o wysokości zarobków współmałżonka jest całkiem częstym zjawiskiem. ruvey. Cieszę się, że znalazłam tak aktywne forum Muszę się wygadać, dlatego od razu przejdę do sedna: nasz wspólny staż małżeński jest krótki; oboje zaliczyliśmy rozpad pierwszych małżeństw. Wydawać by się mogło, że dwoje dojrzałych i kochających się ludzi potrafi zbudować poprawny związek, czerpiąc nauki z poprzednich przykrych doświadczeń. Nic bardziej złudnego. Tuż przed ślubem mąż kupił dom, w którym mieliśmy zamieszkać. Mąż jest w grupie tych znacznie lepiej zarabiających, więc z wykończeniem domu nie powinno być większych problemów, tym bardziej że i ja okresowo nieźle zarabiam. Problemy wkrótce jednak zaczęły się piętrzyć: mąż wiecznie miał do mnie pretensje praktycznie o wszystko: że się rządzę w JEGO domu, kierując pracami wykończeniowymi, że wydaję ciężko zapracowane przez niego pieniądze, że praktycznie nic nie jest potrzebne w domu w stanie deweloperskim, że nie mam prawa się z nikim umawiać ws. prac, itede. Wielokrotnie ośmieszał mnie przed ludźmi, nawet i sprzedawcą w sklepie, kiedy wyjątkowo udało się nam pójść na zakupy razem. Awanturom nie było końca, ale udało się nam wreszcie wprowadzić do wspólnego gniazd(k) przyznać, że choć nigdy wcześniej nie zajmowałam się tak szerokim frontem prac wykończeniowych, to efekt jest dzisiaj więcej niż zadowalający W tym czasie pracowałam dodatkowo jako wolny strzelec w swojej branży, starając się wszystko pogodzić, ale wg mojego męża nie robiłam nic, tylko marnowałam jego pieniądze. Nie wydaję pieniędzy na ciuszki czy drogie kosmetyki dla siebie. Od czasu kiedy poznaliśmy się praktycznie nic sobie nie kupuję, bo pracując z domu, nie mam w tym względzie większych wymagań ? przez lata nagromadziło mi się sporo niezłych ubrań. Staram się jednak odświeżyć garderobę męża, żeby wyglądał stosownie do wykonywanego przez siebie zawodu. Niestety i tu są problemy ? mąż jest minimalistą i woli chodzić w wyświechtanych ubraniach niż przeznaczyć na nie choćby najskromniejszą kwotę. Wyrzucam ?po kryjomu? dziurawe rzeczy, żeby nie robił o to awantur, i zastępuję je nowymi, dzięki czemu nie zauważa liczebnych zmian Najważniejszy jest dla mnie obecnie dom i jego potrzeby. Ale i to jest źródłem kłótni. Co jakiś czas słyszę od męża: ?Nie zasługujesz na ten dom. To ja ciężko pracuję, a ty wydajesz ciężko zapracowane przeze mnie pieniądze. Jedź do rodzinki i zabieraj swoje rzeczy.? Więc wyjeżdżam do najbliższych. A wówczas mój mąż zaczyna swój stały repertuar ? najpierw obraża mnie, potem szantażuje, a następnie kaja się, przeprasza i błaga o powrót. Okresowo nawet usiłuje przekupić obietnicą wyjazdu na urlop, który normalnie uważa za stratę czasu i jest bardzo apodyktycznym człowiekiem, labilnym emocjonalnie i nie panującym nad sferą słowną w stosunku do najbliższych mu kobiet. Najbezpieczniej czuje się w ciągu tygodnia, kiedy jego czas jest zewnętrznie zorganizowany przez pracę i panujące w jego świecie autorytety. Tam realizuje się, jest dla innych miły i uprzejmy; moim zdaniem czasem nawet przepraszający, że żyje. W domu nie robi nic poza bałaganem ? jego obecność ogranicza się do siedzenia przed komputerem ? zawsze ma coś na jakiś inny nośnik do przegrania, nagrania, to znowu poznanie nowego systemu itede, choć nie jest informatykiem. Tuż po przyjściu do domu posiłek ?MA BYĆ? na stole ?NATYCHMIAST!? Wszystko zresztą, czego chce ma być ?NATYCHMIAST!? On sam natomiast nie poczuwa się do zrobienia niczego w domu natychmiast ? porządek w papierach może poczekać rok, dwa, a może i dłużej. A mnie szlag trafia, że nie mogę przejść przez podłogę zawaloną obcesowy jest w rozmowie przez telefon: ?Dlaczego tego nie zrobiłaś?!!! Natychmiast masz mi to przesłać!!!!! Co robiłaś cały dzień?!!!!! Dlaczego nie odbierasz telefonu?!!!!!!! Kto ci pozwolił się umówić z elektrykiem?!!!!!!...? Krzyczy, a mnie zatyka, bo to przecież światły człowiek, szanowany, inteligentny, błyskotliwy, z szaloną wiedzą ? prawdziwy autorytet... i kiedy wychodził z domu, był miły...Jeszcze gorzej rozmawia z matką ? cichą, grzeczną i pokorną istotą. ?Po co dzwonisz?!!!!!!! Potrafisz tylko zawracać głowę i truć!!!!! Siedź w domu!!!!!! Nikomu niepotrzebne są twoje wyjazdy!!!!!!? Taki to jego elitarny sposób zwracania się do własnej matki, która dzielnie i spokojnie wysłuchuje tych złości i prosi Boga o spokój duszy mną jest niestety gorzej ? jam ta niepokorna i nie dająca się ujarzmić istota. Pozycja i autorytet mojego męża nie były w stanie powalić mnie na kolana, bo w trakcie mojego super aktywnego życia zawodowego otarłam się o wiele wybitnych autorytetów, przed którymi rzadko kiedy padałam na kolana dla zasady ? bez uzasadnienia. I choć moja skromna magiesterka jest niczym w porównaniu z wykształceniem mojego męża, to udało mi się wiele w życiu osiągnąć i być dość rozpoznawalną osóbką w swoim środowisku. Dzieci z pierwszego małżeństwa odchowałam, okres całkowitego poświecenia się karierce zawodowej mam za sobą. Osiągnęłam wszystko, co zamierzyłam, a teraz, w tym drugim małżeństwie postanowiłam postawić na dom, na co wcześniej nie mogłam sobie pozwolić i czego po cichu dzisiaj żałuję. Paradoksalnie mój pierwszy mąż wyrzucał mi, że zbyt dużo zawodowo pracuję, a obecny, że zbyt mało. Ten drugi ? obecny - wyrzucał mi jednak podjęcie się projektu obciążającego mnie na okrągło przez dwa miesiące. I tak źle, i tak scenek z życia wziętych:Jedziemy zatankować auto. Idę na stację benzynową, aby zapłacić. Mąż czeka w samochodzie. Chce zapłacić kartą. Portal nieczynny. Nie mam gotówki. Kobieta prosi, abym podeszła do drugiego portalu. Ten też zepsuty. Podchodzę do pierwszego. Transakcja pomyślnie wykonana. Wracam do auta. Awantura: ?Ile tam byłaś?!!!!!!!! Tyle osób wyszło, a ciebie nadal nie ma!!!!!!! Coś tam robiła?!!!!!!!!...? Nie mam prawa odpowiedzieć na niekończące się pytania, bo mąż krzyczy i zasypuje mnie kolejnymi. W końcu wybucham i przekraczamy bramy piekieł. Innym razem podjeżdżamy pod bank. Prowadzę ja. Parkuję w miejscu przewidzianym dla klientów banku. Mąż krzyczy: ?Zaparkuj tam!!!!? Odpowiadam: ?Ale tamto miejsce jest przeznaczone dla klientów innej firmy.? Mąż na to: ?Jak ci mówię, że MASZ TAM zaparkować, to MASZ to ZROBIĆ!!!!!? Nie przeparkowałam samochodu ? takam uparta bestia Niezła jazda była potem Idę do firmy w ramach umowy. Zaczynam pracę na miejscu. Nagle dzwoni mój mąż: ?Wracaj NATYCHMIAST do domu!!!!!!! Potrzebuję cię tutaj!!!!!!! Na k... ta twoja praca!!!!!! Tu MASZ być!!!!!!? I niekończące się telefony co parę minut. Wstyd mi przed ludźmi, bo słyszą, że coś jest nie tak. Wieczorem na spotkanie z koleżankami. Już po godzinie mąż dzwoni, choć wyjaśniłam, że spotkanie potrwa ok. 2-3 godzin. Przyjeżdża bez uzgodnienia i czeka. Potem krzyczy: ?Na ch... ci jakieś spotkania!!!! W końcu i tak wszyscy się na ciebie wypną!!!!!? (Zawsze byłam osobą towarzyską ? lubię ludzi w przeciwieństwie do mojego męża, który nie może znieść, że mam grono znajomych.)Jestem w szpitalu po operacji. Mąż przychodzi w odwiedziny. Co minutę spogląda na zegarek. Mówię, że jeśli ma coś pilnego, to może pójść. Obraża się. Wychodzę ze szpitala. Mąż ma mi wieczorem zmienić opatrunek. Dostaję gorączki: Po dzwonię i proszę, aby przyjechał, bo źle się czuję. Nadal pracuje, choć nigdy wcześniej tak długo nie pracował. W szale wyzywam go. Nie przyjeżdża w ogóle. A na następny dzień, w przeddzień moich urodzin, idzie do banku i kasuje mnie ze swojego banku. Po dwóch miesiącach przywraca mnie do łask. Przedwczoraj. Elektronik montuje sprzęt w domu. Ma też dla męża wykonać kilka prac, dlatego jest osobą po części akceptowaną Okazuje się, że gniazdko jest złe. Dzwonię do ?fachowca?, który montował gniazdko. Ten twierdzi, że wszystko jest w porządku. Przekazuję telefon elektronikowi, żeby sobie wyjaśnili fachowe kwestie. W tym czasie dzwoni mój mąż. Zajęty telefon wyprowadza go z równowagi. Kiedy oddzwaniam, krzyczy: ?Dlaczego nie odbierasz telefonu?!!!!!!! ? Wyjaśniam. ?Po co dzwonisz do jakichś b...?!!!!!! Zrobiłaś mi korektę?!!!!!!!!? (Wcześniej uzgodniliśmy, że korekta ma być na popołudnie/wieczór, a jest dopiero trochę po 14-tej.) ?Natychmiast mi ją prześlij!!!!!!! I nie zajmuj się głupotami, tylko weź się do pracy!!!!!!!! A co ten elektronik tam w ogóle tyle pracuje?!!!!!!!!!?) Telefon był na ?głośnym?. Kolejne upokorzenie ? kolejny człowiek słyszał, jak mój światły i szanowany mąż mnie traktuje. I jemu i mnie było nie w smak. Wieczorem piekło (proszę, aby zdjął buty, bo wymyłam wszystkie podłogi ? ostentacyjnie chodzi w butach po całym domu), obustronna pyskówka, piekło i wyrzucanie mnie z domu. Byliśmy u psychiatry raz na moją prośbę po bożonarodzeniowych jazdach. Całą winę postanowiłam wziąć na siebie, prosząc o środki uspokajające dla mnie, gdyż mój mąż ciężko pracuje, więc to ja powinnam być w stanie zapanować nad sobą, kiedy on czuje się przeciążony pracą. Mąż nie odniósł się do żadnych swoich psychpatycznych zachowań, jak przystało na tak szacownego i rozpoznawalnego pacjenta Zażywałam tabletki miesiąc, ale i w trakcie ich zażywania mój mąż potrafił wyprowadzić mnie z równowagi. Która z normalnych kobiet pozwoliłaby, aby jej mąż ni stąd ni zowąd nagle powiedział do niej w Wielkanoc: ?Daj, psycholu, papierosa! Debilu, daj papierosa!?? I chociaż wcześniej nie odzywałam się ani słowem, to po usłyszeniu tych wyzwisk poleciałam równo, co doprowadziło do niezłego piekła. Tak więc jestem sobie teraz u rodzinki i zastanawiam się, co zrobić. Bo z jednej strony mój mąż jest pracowity, obowiązkowy i punktualny. Nigdzie nie chodzi. Nie pali. Z drugiej strony to dość regularnie słowny tyran, który nie szanuje mojej pracy w domu i freelancerskiej. Mam dość awantur i poniżania. Mam dość wypominania mi, że mieszkam w JEGO domu. Mam dość wyrzucania mnie z domu, który urządziłam, starając się sprawiedliwie dysponować dochodami męża i swoimi. Mam dość wypominania mi, że jestem na utrzymaniu męża, choć najpierw wydaję na nasze potrzeby z własnych dochodów, a kiedy zaczynają się kurczyć, sięgam po środki z dochodów męża. Mam dość nieprzewidywalnych awantur w weekendy, kiedy mój mąż nie wie, co ze sobą zrobić i albo śpi cały dzień, albo siedzi na komputerze, albo robi awantury. (Święta to niestety najgorszy czas ((((( Najwięcej awantur. Obiecałam sobie, że nigdy nie spędzę z nim kolejnych świąt.) Mam dość poniżania mnie przed innymi ludźmi. Przecież z tyloma ludźmi współpracowałam i nadal współpracuję, otrzymując ich szacunek i sympatię. Wiem też, że skoro tuż po mojej operacji był w stanie cofnąć upoważnienie mnie do swojego konta, to zrobi to w każdym momencie, pozostawiając mnie bez środków w razie potrzeby i dachu nad jedynym człowiekiem, który mnie nie szanuje jest mój obecny mąż? (((((((( Czy można szanować człowieka, spodziewając się w każdej chwili, że wyrzuci cię ze SWOJEGO domu? Na szczęście mam gdzie pójść. PSW fazie kajająco sie-przepraszjacej mój mąż potrafi być super facetem ? zabawnym, dbającym, troskliwym, uczynnym. Potem przez jakis czas jest pasywny - aż do kolejnego piekła. Pytanie tylko: kiedy. Jutro? Za tydzień? Dwa? Najdłużej udało się nam wytrwać w pokoju trzy są na tym świecie jeszcze jacyś normalni faceci? A może jeśli człowiek dwukrotnie trafił na ?świrów?, to może sam jest Świrem? Zastanawiasz się, co jest nie tak, gdzie zagubiła się twoja miłość, która miała być wieczna i wyjątkowa. Gdzie podziały się uczucia pełne subtelności i oczarowania? Kiedy ostatni raz twój małżonek spojrzał na ciebie z podziwem, dumą czy troską? Czemu odczuwasz tyle nieakceptacji ze strony partnera? Skąd tyle napięć, presji i bólu? Czujesz, że wkroczyliście w ciemny zaułek niechęci i wrogości wobec siebie, a toksyczna karuzela oskarżeń i cichych dni napędza was, pogłębiając trwały rozłam. Bez względu na źródło tych problemów, rodzaj trosk i sposób ich przeżywania, istnieje jedna prosta zasada ciągłego uzdrawiania i oczyszczania relacji, tak by była ona jak nieskazitelne źródło, z którego razem możecie czerpać i odnawiać chore, zniszczone tkanki miłości. Narzędzie, które jest w zasięgu twojej ręki to trudna, ale skuteczna metoda pokonywania złego ducha indolencji, dominacji i wrogiego nastawienia. Wystarczy niewiele, a właściwie tylko jednego, by uratować to co gnije, usycha i rozpada się sprawiając ból. W internecie niegdyś krążyła inspirująca historia trudnego małżeństwa, w którym całe lata panował brak wzajemnej życzliwości, miłości i pokoju. Jedność tych małżonków przez wiele lat rozbijał duch oskarżenia, rozwodu, niekończące się spory i rywalizacja. Po kilkunastu latach umęczony postępującym rozkładem małżeństwa mąż, postanowił dać sobie ostatnią szansę i w rozpaczliwym akcie wiary, pomodlił się o światło i rozwiązanie bolesnych problemów, zanim podejmie decyzję o rozwodzie. Udręczony wybuchami nienawiści, którą na co dzień odczuwał wobec swojej żony postanowił z dnia na dzień odmienić swoje życie. Zacznij od siebie I pojawiło się światło, genialna w swej prostocie myśl. Zacznij od siebie. Każdego dnia od tej chwili, pytał swoją żonę co ma uczynić, by umilić jej dzień. Zaczął od posprzątania garażu, choć wiązało się to z olbrzymim wysiłkiem i zniechęceniem. Wyobraź sobie ile ton ładunku wybuchowego drzemało pod jego skórą, gdy żona buńczucznym i obcesowym tonem rzuciła jak gromem: - posprzątaj garaż! Ten człowiek to znany pisarz, który zdobył spektakularny sukces w Ameryce jak i na całym świecie, jednak sam przyznał, że największym jego sukcesem było uzdrowienie jego małżeństwa. A nie przyszło to łatwo. Jego miłość okazała się silniejsza niż śmiertelnie groźne zarzuty i awantury trapiące przez lata. Odgruzowywanie relacji z masy kamieni, którymi obrzucamy się na co dzień wymaga niebywałego trudu, zaparcia się siebie i wzięcia krzyża. Nie mamy czasu na czekanie, na obudzenie się drugiej osoby, musimy być pierwsi, to my musimy dać przykład, to my musimy się zaprzeć siebie, ponieważ stawką jest życie wieczne. Ten człowiek dokonał tylko jednej rzeczy - wzbudził w sobie akt skruchy, krzyczał o Bożą pomoc i rozwiązanie jego bolączek, otrzymał odpowiedź i postawił wszystko na pokorę. Pokora jak lek I ta jedna cecha, tak niemodna w dzisiejszych czasach - zdaje się tak niepotrzebna i wykpiwana - uratowała rozpadającą się więź. Pokora to moc nie do przecenienia, to siła, która łagodzi gniew i zapalczywość, to potęga która przemienia serce naszych przeciwników, to błogosławieństwo dla nas i naszego domu, przez które spływa łaska pokoju i jedności. To cecha, która zjednuje najtwardsze serca i działa cuda w małżeństwie, roztapiając wszystkie lody, lęk, zawiść, brak wybaczenia. Wlewa światło i nadzieję w beznadziejny krąg złych emocji i rozjaśnia pochmurne niebo nieufności. Łamie uprzedzenia onieśmielając i wyzwalając pokłady dobra w drugim człowieku. Takie proste, a tak trudne. Prawie niemożliwe, ale z wiarą i Bożym wsparciem, realne. Początkowo odmieniona postawa wobec małżonka, może wzbudzić odruch szyderstwa, niechęci i nieufności. Łagodne słowa w miejsce wcześniejszych obelg i krzyku, mogą spotkać się z jeszcze większą irytacją, ale już po kilku dniach rozpoczyna się coś nowego. Konsekwentne i stałe dbanie o szacunek, spokój i pokorne znoszenie zarzutów, obwiniania, odmienia tego kto doświadcza twojej dobroci. Kto widzi twoją odmianę. Otwiera jego serce i kruszy najtwardsze mury. A co gdybyś zaczął zadawać pytanie, co możesz zrobić dla swojej ukochanej/ukochanego, by umilić im dzień? Co by było gdybyś wytrwał w tym postanowieniu nie dzień, nie tydzień, ale kilka miesięcy i całe życie? Co stałoby się z zacietrzewieniem twojego męża/żony? Z jaką reakcję mógłbyś się spotkać po tygodniu cierpliwego znoszenia krzyku, napadów złości z drugiej strony? Gwarantuję ci, że wprawisz małżonka najpierw w zdumienie, a potem w podziw, który może rozbudzić w niej miłość i rozkochać ją w tobie na nowo. Konsekwentna rezygnacja z kłótni, uczynki miłosierdzia czyli spełnianie prostych, dobrych czynów, cierpliwość i zaniechanie walki o rację, jest tym czego potrzebuje poraniona relacja. Wystarczy byś jako pierwszy nie bacząc na nic, wyszedł na przeciw z dobrem i nawet gdy upadniesz nie poddawał się. Dawanie świadectwa wiary i woli walki o związek, wyzwoli zawstydzenie i głęboką wdzięczność z powodu bezinteresownej postawy oddania i troski, które przełamuje zapasy uprzedzeń. Ten roztropny mąż wyrwał swoją żonę z błędnego koła przemocy i agresji jaka towarzyszyło im przez lata. I wygrał. Czy jesteś gotowy, by wygrać swoje małżeństwo? Czy jesteś gotowy by poskromić swoją dumę i pychę i zagłodzić potrzebę posiadania racji i wyższości? Czy jesteś gotowy na takie bohaterstwo dla dobra twojego małżeństwa? Przecież Pismo Święte pełne jest przypowieści i historii, w których zwycięzcami są pokorni duchem. Ewangelia zaś nawołuje do tego, by mąż miłował swoją żonę jak własne ciało, a żonę zachęca do szacunku i posłuchu wobec męża. Nie zwlekaj więc, zacznij już dzisiaj od siebie. Jacek Santorski – psycholog biznesu – twierdzi, że w małżeństwie rozmowa o pieniądzach jest zwykle pomijana lub niedopowiadana. Młodzi małżonkowie najczęściej są pewni siebie nawzajem. Wydaje im się, że wszystko jest jasne, także sprawy finansowe, choć nie robili w tych kwestiach żadnych ustaleń. Jednak w życiu jest tak, że jak coś jest niejasne i niedopowiedziane, to z czasem rodzi napięcia i konflikty. Pewnego dnia może pojawić się wielkie zaskoczenie i już nie będzie można liczyć na dobre intencje, które jakoś ułożą małżeństwo. Jak pokazują badania, najczęściej kłócimy się o pieniądze, dzieci i teściów; temat, który budzi w nas najwięcej emocji, to pieniądze. W małżeństwie podejście romantyczne w kwestiach finansowych nie jest dobrym rozwiązaniem. Barbara Falandysz – mediator rodzinna – uważa, że: „Małżeństwo jest jak firma: wytwarza dochód, ale – jak w każdej firmie – zdarzają się też straty. Trzeba więc do nich podchodzić racjonalnie”. Zazwyczaj jest tak, że osoby zawierające małżeństwo lub jedna z nich mają już swoje konta bankowe, gdyż wcześniej gdzieś pracowały lub pracują. Mają też zgromadzone jakieś środki stałe, dobra materialne. Dzisiaj ludzie łączą się w pary coraz później. Częściej chcą najpierw zrobić karierę, zabezpieczyć się na przyszłość, dlatego – mając już zgromadzony pewien kapitał – chcieliby nadal swobodnie nim rozporządzać. Rodzi się więc pytanie, co jest moje, a co twoje, oraz co znaczy nasze. Słowo: „nasze”, może ładnie brzmi, ale jak ma konkretnie wyglądać zarządzanie pieniędzmi w naszym małżeństwie? Do czego zmierzamy? Gdzie w sprawach finansowych jest granica między sprawiedliwością i szacunkiem a wykorzystaniem i dominacją? Kiedy jedno zarabia więcej Agata – 33-letnia nauczycielka – urodziła pierwsze dziecko. Poszła na urlop wychowawczy. Już podczas ciąży wspólnie z mężem ustalili, że zostanie z dzieckiem po zakończeniu urlopu, a on – dyrektor regionalny w jednej z dużych firm – będzie zarabiał na życie. Przez pierwsze trzy miesiące było dobrze. Jednak później Agata coraz częściej musiała prosić męża o pieniądze. Rozliczał ją ze wszystkiego, co kupowała. Nie doceniał, że prowadziła dom, że zajmowała się dzieckiem. Często zarzucał jej, że jest zmęczona i na nic nie ma ochoty, a gdy chciała iść do fryzjera, twierdził, że nie stać ich na takie wydatki. Agata czuła się upokorzona. Miała poczucie niesprawiedliwości. Często też ukrywała przed mężem to, co kupiła tylko dla siebie. Kłamstwo, jakim się zakrywała, było z czasem coraz doskonalsze. Wcześniej oboje zrzucali się na opłaty, a swoje pensje wydawali według własnego uznania. Teraz było inaczej. Im więcej Agata miała obowiązków, tym mniej miała komfortu i poczucia finansowego bezpieczeństwa, dlatego też zachowując się w taki sposób, nagradzała samą siebie za trud, jaki wkładała w prowadzenie domu i wychowywanie dziecka. Co mogło być tego przyczyną? Być może była to reakcja na nową sytuację rodzinną, która w mężu wzbudziła napięcie lub tak silny lęk, że nie mogąc sobie z nim poradzić, zaczął nadmiernie kontrolować żonę po to, żeby poczuć się bezpieczniej. Renata – 39-letnia przedstawicielka handlowa – wybudowała dom, jak mówiła. Mąż tylko dawał pieniądze. Nie miał nic do powiedzenia, bo to Renata rządziła wszystkim, i to ona zawsze miała ostatnie słowo. Z czasem nie zauważyła nawet, że mąż wracał późno z pracy, zamykał się w pokoju i pewnego dnia wyprowadził się, gdyż znalazł inną kobietę, która potrafiła go wysłuchać i dawała mu poczcie bycia kimś ważnym. Renata poczuła się bardzo nieszczęśliwa i za wszystko, co złe, obwiniała męża. Na zewnątrz wydawali się przecież idealni – piękny dom, samochód, ogród, ale wewnątrz nie było nic. Mąż Renaty czuł się jak maszynka do zarabiania pieniędzy i ktoś, kto zaspokajał tylko potrzeby materialne rodziny. Nie czuł się ważny dla własnej żony, którą kochał. W ich związku nie był za nic odpowiedzialny poza pieniędzmi. Nadmierna kontrola Renaty wszystkich i wszystkiego zabiła też poczucie odpowiedzialności za własne życie u syna, który mając 30 lat, ciągle był na utrzymaniu rodziców. Nasze przyzwyczajenia wyniesione z domu rodzinnego, między innymi różnice w podejściu do gospodarowania pieniędzmi, mają ogromny wpływ na to, czy pieniądz jest dla nas jedyną wartością, czy też może środkiem ułatwiającym zaspokajanie wzajemnych potrzeb i pragnień. Często zdarza się, że przekaz, jaki otrzymujemy od rodziców, staje się modelem, który często nieświadomie realizujemy w naszej rodzinie i przekazujemy dzieciom. Anna – bardzo deprecjonowała siebie, to co robiła i to jak myślała. Była bardzo niepewna. Pochodziła z rozbitej rodziny, z domu, w którym – jak mówiła – „nie przelewało się”. Jednak była bardzo wytrwała i uparta. Postanowiła znaleźć bogatego męża, gdyż tylko w braku pieniędzy upatrywała brak poczucia własnej wartości. Wyszła za mąż za przedsiębiorcę i przez moment poczuła się „kimś”. To mąż organizował całe jej życie. Ona była zachwycona, a on spełniał się jako opiekuńczy i troskliwy mężczyzna. Pieniądze nie były już dla Anny problemem. Trwało to jakiś czas, aż przyszedł moment, kiedy mąż zachorował, i to on wymagał opieki. Anna nie potrafiła tego zrozumieć, gdyż do tej pory ona była „jego małą dziewczynką”. Sytuacja ją przerosła. W takich rolach nie potrafili odnaleźć się oboje. Nasze głęboko ukryte pragnienia często stają się celem samym w sobie. Dlatego, chcąc je zaspokoić, próbujemy szukać partnerów, którzy nam to ułatwią. Trudno jest żyć w związku, w którym mąż czy żona ma zaspokoić wszystkie deficyty, zabliźnić rany, rozumieć bez słów, być wsparciem i oparciem. Jest to ogromne obciążenie. W małżeństwie zwykle nie myśli się o zasadach i nie rozmawia się o nich. To błąd, gdyż nie znając zasad poruszania się po wspólnej drodze, jaką jest związek dwojga ludzi, można wjeżdżać sobie w drogę na czerwonym świetle. Kiedy jedno wniosło więcej Marek – 36-letni rzemieślnik – miał nieślubne dziecko. Jego matka twierdziła, że dziewczyna jest biedna, a poza tym rodzina nieciekawa, dlatego wzięła płacenie alimentów na siebie, a synowi kazała rozejrzeć się za kimś, kto będzie lepiej sytuowany materialnie, bo już najwyższa pora, żeby wyprowadził się z domu. Marek poznał Monikę – dziewczynę, która wydawała mu się ideałem, a ponadto jej rodzice byli zamożni. Szybko postarali się o dziecko, które miało być tylko pretekstem do rychłego ślubu. Przez jakiś czas mieszkali z rodziną Marka, gdyż rodzina Moniki nie akceptowała przyszłego zięcia ani jego bliskich. Jednak po jakimś czasie udało się ich obłaskawić i młodzi wprowadzili się do nowego domu z ogrodem, przeznaczonego w połowie dla Moniki, w połowie dla jej siostry. Sielanka nie trwała długo. Siostra zaczęła dopominać się o swoją część domu, jednak Monika ciągle ją zbywała. Rodziły się kolejne dzieci. A stałej pracy nie miało żadne z nich. Zarobki Marka były niczym w porównaniu z potrzebami. Ciągle było ich za mało. Wydatki szybko zerowały konto. Po wypłacie Monika miała dużo nowych ubrań z najlepszych sklepów, a mężowi kupowała w sklepach z odzieżą używaną, twierdząc, że muszą oszczędzać. Marek czuł się intruzem, ale – co było najgorsze – Monika nastawiała przeciwko niemu dzieci i włączała je w każdą kłótnię o to, co oboje wnieśli do małżeństwa – ile ma ona, a ile on. Żyli tak kilka lat, podczas których spędzali czas w sądach najpierw z Moniki siostrą, potem z Marka rodziną. Marek nie miał nic. Poza upokorzeniem, sponiewieraniem i ciągłą walką o pieniądze. Dzisiaj jest sam. Czeka go sprawa rozwodowa. Związek tych dwojga opierał się tylko na walce o władzę, którą uosabiały pieniądze. Uczucia mieszały się z interesami i płynęły wspólnym nurtem lawy emocji. Kto tu właściwie rządził? Same negatywne wzmocnienia. Słabe granice w związku lub ich brak powodują, że jedna z osób w bardzo łatwy sposób przejmuje kontrolę nad drugą. Granice wyznaczają symbolicznie, gdzie zaczyna się „ja” męża, a gdzie jest miejsce dla żony. Jeśli jednak każde z nich nie odpowie sobie na pytania, kim jestem, czego chcę; nie będzie potrafiło odróżnić własnych marzeń i celów od marzeń i celów drugiej osoby. W małżeństwie, w którym nie ma jasnych granic i zasad, małżonkowie nie biorą odpowiedzialności za własne życie. Projektują na małżonka swoje wewnętrzne konflikty i pragnienia, podejmują wybory, kierując się wspomnieniami z przeszłości, czemu towarzyszą ból i frustracja. Nie potrafią negocjować, żeby zaspokoić swoje potrzeby. Często mówią za drugiego, „czytają w jego myślach”, kierują nim, podpowiadając, co ma czuć i jak ma się zachować w danej sytuacji. Błędnie zakładają, że jeśli mąż lub żona dostosują się do ich wskazówek, znikną problemy w relacji. Paula Szuchman – współautorka książki pt. „ Spousonomics, czyli jak wykorzystać ekonomię do zarządzania miłością, małżeństwem i brudnymi naczyniami” – stwierdziła: „Ekonomia widzi to prosto: małżonkowie są jak dwa kraje, między którymi istnieje wymiana handlowa. Muszą usiąść do stołu negocjacyjnego i zobaczyć, co mają do zaoferowania”. Oszustwa w sferze finansowej „Nie ma lepszego spoiwa dla związku niż kredyt hipoteczny” – głosi potoczne przekonanie. Faktem jest, że kredyt może łączyć, gdy służy realizacji wspólnych marzeń, pod warunkiem jednak, że spłacany jest w terminie. Kiedy zaczynają się problemy, staje się testem dla więzi małżeńskiej. Podstawa w związku to: zaufanie, uczciwość i rozmowa. Takich wartości nie ma wśród ludzi, którzy żyją w ogromnym stresie. Adam – lat 40 – pracował dla jednego z wielkich koncernów naftowych. Nie narzekał na brak pieniędzy. Jego dobra passa skończyła się, gdy nie wynegocjował dobrych warunków z podwykonawcami. Został bez pracy. Zaczął intensywnie szukać nowej, lecz żeby zaspokoić potrzeby rodziny, wykorzystywał do końca limity na kartach kredytowych. Chciał to przeczekać, ale jego pozorny spokój został przerwany przez wierzycieli, którzy domagali się spłaty należności. Po dwóch miesiącach Adam znalazł pracę, jednak komornik zajął jego pensję. Żona nic nie wiedziała o problemach męża do czasu, gdy odebrała list informujący o zajęciu wynagrodzenia. Przeżyła szok. Jak mówią badania, aż 55% mężczyzn uważa bycie dłużnikiem za sprawę wstydliwą, co trzeci odczuwa strach na myśl o stanie niewypłacalności. Według badań Romana Pomianowskiego (Centrum Badań nad Zachowaniami Ekonomicznymi) osoba dłużnika postrzegana jest jako: naiwna, pozbawiona ambicji, leniwa, niewykazująca inicjatyw, niemająca motywacji do wyplątywania się z kłopotów, a co za tym idzie wątpiąca w siebie, niezdolna do kontrolowania sytuacji i często odmawiająca sobie nawet życia rodzinnego. Paweł – 45-letni przedsiębiorca, kilka firm. Co miesiąc oddaje bankowi kilkadziesiąt rat kredytów. Nie chce mu się nawet myśleć o związku. Nie ma siły brać odpowiedzialności za drugą osobę. Wydaje mu się też, że nie jest atrakcyjny dla kobiet, które oczekują od mężczyzny poczucia bezpieczeństwa. Nie jest w stałym związku, gdyż wówczas musiałby ujawnić żonie stan swojego konta. Pomianowski stwierdził, że: „Sytuacja, w której małżonkowie stawiają wspólnie czoło problemom finansowym, należy do rzadkości. Choć takie podejście może wzmocnić więź małżeńską. Jednak w naturze ludzkiej leży skłonność do trzymania w tajemnicy informacji, które mogą źle wpłynąć na nasz wizerunek: Problemy seksualne? Mnie nie dotyczą. Finansowe? Tym bardziej”. Kobiety i mężczyźni szukają odmiennych sposobów na to, żeby się ich pozbyć. Kobiety z reguły zamartwiają się i długo trawią problem, co w konsekwencji przekłada się na odwlekanie działań poprawiających sytuację i dostarcza nowych powodów do zmartwień, na przykład karne odsetki. Mężczyźni natomiast często są niepoprawnymi optymistami, którzy przyjmują, że problem sam się rozwiąże, na przykład wygrana w lotto lub w kasynie. Częściej również uciekają od rzeczywistości w zachowania destrukcyjne, takie jak: agresja, nadużywanie alkoholu, pożyczanie pieniędzy gdzie się da. Co kryje się u podstaw tak różnych zachowań? Wstyd i strach, lęk przed własną słabością i poczucie niskiej wartości. W małżeństwie nie można pozwolić, żeby przekonanie: „Jakoś to będzie”, przysłoniło wizję kosztów czy problemów, które bez naszego udziału same się nie rozwiążą. Konto razem czy osobno? Jeden wspólny rachunek czy dwa osobne? Czy też jeszcze trzeci? A może przysłowiowa skarpeta. Każde rozwiązanie będzie dobre dla małżonków, pod warunkiem że zostanie zaakceptowane przez oboje. W przypadku wspólnego konta może zrodzić się konflikt nierównych zarobków. W sytuacji osobnych kont pojawia się problem, kto, ile, kiedy i za co ma płacić. Kto płaci za rachunki, kto za samochód itp.? Comiesięczne wyliczanie i omawianie może być męczące, ale może też być zaproszeniem małżonków do wspólnego stołu negocjacyjnego. Podstawą dobrego związku i mądrego gospodarowania pieniędzmi jest właściwa komunikacja. Blokada komunikacji w języku ekonomistów nazywana jest informacją asymetryczną, czyli taką, w której jedna strona jest lepiej poinformowana niż druga, co i w transakcji handlowej, i w związku małżeńskim może być zalążkiem wielu problemów. Nie toczcie zatem bitew, ale starajcie się stworzyć jedną drużynę, która planuje i omawia strategie. Nie musicie się zgadzać! Ale trzymajcie się przedmiotu rozmowy pt. „Pieniądze” i nazywajcie rzeczy po imieniu. Małżeństwo jest najbardziej wymagającą relacją międzyosobową, jaką nawiązujemy w życiu. Przewyższa inne długością trwania i stopniem intymności. Nie jest stanem, który trwa sam w sobie. Trzeba do niego umiejętnie podchodzić, subtelnie prowadzić i mądrze rozwijać. Ważne jest uświadomienie sobie, że małżeństwo to nie prosty kontrakt, który – jeśli nie przynosi oczekiwanych korzyści – możemy zareklamować. Aneta Lutomska – psycholog, coach. Wykładowca i trener w Wyższej Szkole Nauk Społecznych i Centrum Doskonalenia Kadr i Nauczycieli w Lublinie. Współpracuje z Ośrodkiem Terapeutyczno-Szkoleniowym w Lublinie. Zajmuje się poradnictwem psychologicznym, psychoterapią, prowadzi coaching indywidualny, grupowy, treningi ART® oraz szkolenia z zakresu psychologii, coachingu i rozwoju osobistego. Prywatnie: żona i mama. Warto przeczytać: Beck Miłość nie wystarczy. Jak rozwiązywać nieporozumienia i konflikty małżeńskie. Media Rodzina, Poznań 2002. Artykuł został opublikowany w Piśmie “Zbliżenia”, nr 11 “Zarabianie/Wydawanie”.

pieniądze w małżeństwie psychologia